Merkel K5 Kipplauf
Broń kulowa łamana w naszym łowiectwie nie jest zbyt mocno popularna. Sztucery takie mają zarówno swoje wady jak i zalety, jednak nie sposób odmówić im koszerności. Oczywiście nie chciałbym uogólniać tego typu broni do wszystkich firm, ponieważ komuś do głowy może przyjść zestawianie chociażby Iża 18 z Merklem K5, a to już było grzechem śmiertelnym. Mieliśmy okazję pobawić się trochę tym drugim i poniżej kilka zdań od nas na jego temat.
Kipplauf
Historia systemu kipplaufa sięga początku poprzedniego wieku i tak na dobrą sprawę w zakresie zasady działania nic się specjalnie nie zmieniło. Łamaniec z odchylanym blokowo zamknięciem i iście prymitywnym ryglowaniem, które bez problemu wytrzymuje ciśnienia 500MPa. Nasz Kipplauf K5 od Merkla wygląda koszernie, a także łączy w sobie kilka nowoczesnych rozwiązań. Pierwsze świetne wrażenie robi kolba wykonana z wysokiej klasy drewna orzechowego z wyraźnym policzkiem, a czółenko wykończone palisandrem. Oczywiście zarówno kolorystyka kolby jak i czółenka są ze sobą dobrane kolorystycznie. W tym modelu zastosowano krótki klucz i jedno z najbardziej bezpiecznych rozwiązań, czyli ręcznne napinanie iglicy. System ten dodatkowo sam zwalnia sprężynę w momencie odchylenia klucza, a więc nie ma możliwości strzału na niepełnym zaryglowaniu.
Połączenie klasyki z nowoczesnością
Spust działa perfekcyjnie i fabrycznie został ustawiony na 600 gram z możliwością regulacji położenia. K5 występuje w wielu wariantach kalibrów od 223 po 8x57JRS oraz 10.3x60R i 300 WinMag. Długości luf zaczynają się od 510mm, a kończą na 600mm w przypadku magnumów. Nasz egzemplarz był najkrótszy w królewskiej ósemce, która nawet przy wadzę Kipplaufa 2,3kg obojczyka nie sponiewiera. Producent zrobił również ukłon w stronę współczesnych gadżeciarzy i wyposażył K5 montaż do bipodu, a także gwint na końcu lufy pod tłumik. W mojej opinii są to elementy zbędne, ponieważ nikt nie kupuje lekkiej i krótkiej broni po to, aby ją przedłużać tłumikiem. Ponadto samo doposażenie Kipplaufa w bipod to jakiś żart i nawet na strzelnicy będzie średnio wygodne, ponieważ za każdym razem do złamania i przerepetowania broni będzie ją trzeba podnieść do góry. Tak czy inaczej jest to możliwe i elementy te zostały na szczęście tak zakamuflowane, aby sylwetka nie odbiegała od koszernych kształtów.
Za Merkla K5 Kipplaufa trzeba zapłacić nie mało, bo około 17 tysięcy. W zasadzie płacimy przede wszystkim za kultową broń i wchodzimy w inny wymiar łowiectwa. Broń ta z pewnością nie jest przeznaczona dla łowieckich rzeźników, którzy nie zadowalają się jedną sztuką zwierzyny podczas jednego wyjścia. Prezentuje się świetnie, a do tego jest bardzo wygodny w noszeniu. Do Kipplaufa trzeba dojrzeć, aby móc na nowo odkrywać łowiectwo.