Mossberg ATR/Patriot- budżetowy twardziel zza oceanu
W pewnym momencie zapełniania szafy na broń myśliwską doszedłem do wniosku, że przydałby mi się sztucer roboczy. Ot taki wół, którego w końcu nie będę czyścił i pielęgnował. Każdorazowo, wycieczki w poszukiwaniu postrzałków czy podczas indywidualnych wyjść z psem kończyły się kolejnymi rysami na pieszczonej drewnianej osadzie. Zapadła więc decyzja o zakupie czterotaktu, który miałby spełniać kilka warunków. Miał być tani, by nie było mi go szkoda ciągać po młodnikach i maliniakach. Najlepiej by był w syntetyku, bo mniej będą widoczne kolejne rysy. Miał mieć muszkę i szczerbinkę, być niezawodny i strzelać do przodu. Po analizie dostępnych modeli łapiących się w tych kryteriach, wybór padł na tytułowego jankesa.
All Terrain Rifle
Sama nazwa modelu z fabryki Mossberga mówi nam bardzo wiele. ATR, All Terrain Rifle. Mora wśród sztucerów, Defender czterotaktów. Porównanie do karabinu AK jest może nieco nad wyrost, jednak obie jednostki mają wspólne cechy. W każdych warunkach działa i cierpliwie znosi wszelkie trudy. Na naszym rynku model ATR występował głownie w dwóch kalibrach: 308 i 30.06. Większy wybór znajdziemy w nowszej odsłonie pod nazwą Patriot, która została udoskonalona o wyjmowany magazynek (bowiem w ATR mamy do czynienia ze stałą puszką). Zamek Patriota został także spiralnie skręcony nadając mu nieco nowocześniejszy wygląd. Dostępne są wersje zarówno w drewnianej, laminowanej, oraz syntetycznej osadzie. Ta druga produkowana jest w różnych zestawieniach kolorystycznych m.in. bardzo popularne camo. Obie wersje wyposażone są w bazy weavera, które z powodzeniem utrzymają lunetę czy kolimator. Jednak dane techniczne można sobie poczytać na stronach sprzedawców.
Miłość od pierwszego czołgania
To czym ten sztucer mnie urzekł to bez wątpienia sprawność w najgorszych warunkach atmosferyczno-krajobrazowych. Obce są mu zacięcia, rdza po drobnej mżawce. Ta broń zwyczajnie działa zawsze i wszędzie. Z ciekawości po dwóch sezonach pracy (a może harówki?) założyłem lunetę by sprawdzić skupienie różnych amunicji na 100 metrach i… okazuje się, że wypada na pewno nie gorzej niż nowe egzemplarze tak popularnych w kraju sztucerów produkowanych za południową granicą. A może nawet lepiej. Z powodzeniem można go polecić jako pierwszą broń młodym adeptom łowiectwa, która posłuży bez wątpienia przez lata. Sam potraktowałem go trochę lekceważąco podchodząc do zakupu jak do „jednorazówki”, jednak czas spędzony z ATR na ramieniu szybko zweryfikował to błędne podejście.
Bardziej dla przodownika pracy, niż dla sekretarza partii
Komu ten sztucer nie przypadnie do gustu? Bez wątpienia estetom. ATR jest prosty, obce są mu jakiekolwiek zdobienia czy cieszące oko detale. O snycerce czy innych grawerunkach słyszał zza dwóch ścian sklepu z bronią, podczas sprzedaży Krieghoffa. Minimalną wadą i drobnym rozczarowaniem jest fakt, że producent oddaje go w nasze ręce bez fabrycznych bączków na pasek, jednak przy cenie oscylującej w granicach 2200 złotych można przełknąć ten łyk goryczy. Oprócz tego we wspomnianym ATR, który posiadam stały magazynek zmusza do częstego „heblowania” w celu wyjęcia amunicji, jednak tak jak wspomniałem, wada ta została wyeliminowana w Patriocie. Osobiście nawet się do tego przyzwyczaiłem (tak jak posiadacze R93). Pomijając wygląd i te dwie kwestie, Mossberg jest kompletną jednostką, która zdecydowanie bardziej pozytywnie niż negatywnie zaskoczy przyszłego posiadacza.
Zdjęcia: Kamil Polkowski