O czym nie jest ten tekst

O czym nie jest ten tekst

Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto Cię stracił”. I nie o zdrowie chodzi, a o czworonożnego towarzysza łowów. Niby oczywista sprawa, ale jej prawdziwość wchodzi brutalnie pod skórę gdy rozpoczyna się sezon polowań na pióro, a myśliwy zostaje tylko z dwururką na ramieniu i pasem amunicji. Czyli w praktyce z niczym.

Ten tekst nie jest apelem o szacunek dla psa myśliwskiego. Nie musi nim być, bo my myśliwi jak mało kto wiemy, jak bardzo bezradni jesteśmy bez pomocy psiego nosa. Nasz przyjaciel nie jest zwykłym dojadaczem resztek z obiadu, nie jest maszynką ukierunkowaną na tryb pracy i spoczynku, nie jest pupilkiem rozpieszczanym do granic możliwości przez Pańcię i nie jest zwykłym stróżem obejścia, który pełni wartę za strawę i pokomorne. Dla nas myśliwych, aktywnie polujących jest częścią nas, jest częścią duszy nierozłącznie związaną z łowiecką egzystencją.

Ten tekst nie będzie też poradnikiem treningowo-wychowawczym. Nie o to chodzi, by pouczać nas o poprawnym apelu, o oddaniu aportu w pozycji siedzącej, o trzymaniu dystansu podczas głoszenia postrzałka, o spokoju i wytrwałości na ścieżce tropowej. Każdy z nas w obecnych czasach ma dostęp do dziesiątek książek dotykających tej tematyki, do setek filmów szkoleniowych. Każdy psiarz przechodził przez kolejne etapy układania psa i wie jak cieszy pierwsza stójka, pierwszy aport, pierwszy odnaleziony postrzałek, pierwszy drapieżnik wypchnięty ze stogu.

Nie będzie też o warunkach, jakie powinniśmy psu zapewnić, jaką karmę powinniśmy dostarczać ze względu na porę roku, ze względu na wiek psa, na trwający właśnie okres laktacji u suki. Naprawdę muszę przyznać, że jako jedna z mniej licznych grup wiemy doskonale jak o pracującego psa dbać. Zdarzyło mi się nawet usłyszeć:

– „Wstyd się przyznać, ale pana psy jedzą zdrowiej niż moje dzieci”.

sejfy.pl

Nie będzie ten tekst pouczał nikogo, jak ważny jest dla nas pies. Bo wbrew obiegowej opinii społeczeństwa, nie jesteśmy pozbawionymi emocji bydlętami. Tak, tak. Kochamy swoje psy tak samo jak wy, reszta zjadaczy chleba. O ile nie mocniej. Psy są od początków łowiectwa nieodłącznym jego elementem. Psy są częścią historii pisanej i odtwarzanej w różnoraki sposób. Czy to na obrazach, czy w barwnych opowiadaniach, czy też kinematografii z różnych epok. W dziecięcej pamięci utrwalają mi się obrazy chartów na dworach czy wizerunek Bogumiła Niechcica, któremu na włościach towarzyszyły wyżły. Psy towarzyszyły nam na łowach od zawsze i myślę, że żadne chore ustawy i rozporządzenia tego nie zmienią. Mamy moralny obowiązek korzystać z ich pomocy oraz mamy przywilej kochania ich i bycia przez nie kochanym. Bo uwierzcie, że w oczach psa po udanym polowaniu widać spełnienie i miłość, spełnienie w realizacji swojej pasji, którą obdarzyła go natura i miłość do menera, który zabiera go na polowania.

Zatem o czym będzie ten tekst? O smutku i pustce jaki pozostawia po sobie pies. A raczej pusta buda, puste posłanie, leżąca bez celu obroża i smycz. Wiedziałem, że kiedyś tak będzie, że psi koniec kiedyś nadejdzie, lecz nie wiedziałem jak bardzo boli. Wyjście na pierwsze bażanty czy kaczki smakuje jak zupa z proszku. Odruchowo rozchylam prawą rękę na wysokości biodra z nadzieją, że wślizgnie się pod nią ten brązowy łeb. Lecz nie wślizguje się.

A dlaczego ten tekst powstał? Dla niemyśliwych, którzy czytają ten portal. Dla naszych przeciwników, wrogów antagonistów. Dla osób mniej przychylnych. Wiedzcie moi drodzy, że nikt tak jak myśliwy nie potrafi kochać psa. Możecie obrzucać nas błotem, lecz tego nie zmienicie.

Polub artykuł

Kamil Polkowski