Posiadacze broni palnej w Polsce okiem profilera i psychologa policyjnego
Rozmowa z Mariolą Wołoszyn
Mariola Wołoszyn – psycholog społeczny i policyjny, profiler kryminalny, emerytowany oficer Policji oraz wykładowca akademicki. Konsultant policyjnych negocjatorów i jedna z prekursorek wprowadzenia w Polsce psychologii policyjnej w oparciu o metody FBI. Związana z Laboratorium Psychologii Stosowanej w Markach pod Warszawą. Prowadzi szkolenia w zakresie psychologii oszustwa, technik i metod pozyskiwania informacji, dysfunkcyjnych i przestępczych zachowań w środowisku pracy, radzenie sobie w trudnych i konfliktowych sytuacjach, stosowania technik komunikacji deeskalacyjnej oraz metod wywierania wpływu na ludzi.
(GUNSLAB) Czy samo wejście w posiadanie broni palnej przeciętnego obywatela może powodować u niego skłonność do agresji lub niebezpiecznego zachowania, a tym samym wzrost przestępczości?
Tu należy rozgraniczyć dwie zasadnicze kwestie – legalnego i nielegalnego wejścia w posiadanie broni. Mam znajomych, którzy uzyskali pozwolenie na broń i stali się jej posiadaczami, o czym dowiedziałam się dużo później i nie wykazywali żadnej zmiany w zachowaniu. Wiele osób nie chwali się tym, że ma broń, co poniekąd może wynikać z dbałości o swoje bezpieczeństwo. Zapewne wolą nie wzbudzać jakiegoś niepotrzebnego zainteresowania innych tym faktem. Jeśli chodzi o osoby wchodzące nielegalnie w posiadanie broni, to w zasadzie dotyczy to świata przestępczego. W takim środowisku posiadanie broni może wręcz dodawać komuś animuszu. Sama broń palna moim zdaniem nie stanowi jakiegoś istotnego problemu dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. Udział broni palnej wśród przestępstw waha się od 0,5-1,5%. Praktycznie większość przestępstw w Polsce przeciwko zdrowiu i życiu popełnianych jest z wykorzystaniem innych niebezpiecznych narzędzi, często też przez osoby będące pod wpływem alkoholu, pijane bądź nietrzeźwe. Można obiektywnie założyć, że największe zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli w Polsce stanowi alkohol.
Zatem można przyjąć, że broń palna jest w równym stopniu narzędziem terroru fizycznego jak i psychicznego przestępców, ale również adekwatnym narzędziem do obrony?
Według badań przeprowadzonych przez Rafała Rejniaka można wnioskować, że wraz ze wzrostem przestępczości rośnie również zainteresowanie posiadaniem legalnej broni palnej. To jakby naturalna korelacja wynikająca z poczucia zagrożenia, że broń palna staje się narzędziem do obrony. Odniesienie tej kwestii do polskich realiów jest jednak problematyczne, ponieważ liczba legalnych posiadaczy broni w naszym kraju jest jedną z najniższych w Europie.
Skąd zatem wśród polskiego społeczeństwa może brać się strach przed upraszczaniem przepisów i upowszechnieniem legalnego posiadania broni?
Nasze społeczeństwo jest ogólnie przewrażliwione i boi się wielu rzeczy – z reguły nie tego, co potrzeba. Nie pomagają również media, które lubią siać strach i panikę. W zasadzie większość naszego społeczeństwa można podzielić na dwie grupy- wieczne niezadowolonych lub wiecznie podejrzliwych i to są pozostałości po komunie. W PRL-u zwykłe społeczeństwo było jeszcze bardziej podzielone pod względem posiadania broni. Jedni mogli ją posiadać, a innym po prostu nie należała się. W Polsce jest bardzo niski współczynnik posiadania broni, a więc zapewne wielu ludzi może zakładać, że jest ona nikomu niepotrzebna.
Największą grupą legalnych posiadaczy broni w Polsce są myśliwi, których wielu sceptyków łowiectwa często określa mianem morderców. Jak wielu myśliwych spotkała Pani w swojej pracy zawodowej, którzy dokonywali najcięższych zbrodni, czyli zabójstw?
Nie spotkałam się osobiście z żadnym takim przypadkiem i nie przypominam sobie w ogóle, aby takie w Polsce były. Co ciekawe, to żaden z największych seryjnych polskich morderców nie używał broni palnej, tylko przedmiotów ogólnie dostępnych lub mordował własnymi rękoma. Choć osobiście nie przepadam za łowiectwem, to jednak uważam, że używanie sformułowania „mordercy” wobec myśliwych jest nie tylko niewłaściwe, ale również krzywdzące. Mianem mordercy określa się wyłącznie osobę, która umyślnie pozbawiła życia innego człowieka. Przeglądając informacje na temat ofiar śmiertelnych spowodowanych przez myśliwych, to są ogólnie dość marginalne przypadki, które w większości sprowadzają się do wypadków na polowaniach. Wyodrębnianie jakiś konkretnych cech sprawców takich zdarzeń z uwagi na znikomą skalę zjawiska byłoby bardzo trudne.
Dlaczego Pani zdaniem ludzie nie lubią myśliwych?
Moim zdaniem największym problemem myśliwych w Polsce jest brak odpowiedniej edukacji łowieckiej. Jest mnóstwo stereotypów o myśliwych, a w sieci nie brakuje zdjęć z krwią i upolowaną zwierzyną. Ogólnie jeśli chodzi o temat śmierci zwierząt w Polsce panuje pewien nihilizm i społeczeństwo woli tego tematu nie widzieć. Dla starszych osób łowiectwo pewnie jest sprawą oczywistą, jednak dla młodszego pokolenia zabijanie zwierząt może być szokiem. Zdjęciami z polowań na pewno nie uda się ocieplić wizerunku myśliwych i warto moim zdaniem pokazywać więcej pozytywnych sylwetek ludzi utożsamianych z tym środowiskiem.
Czy zakaz udziału osób niepełnoletnich w polowaniach, a w szczególności dzieci myśliwych wprowadzony kilka lat temu w prawie łowieckim ma w Pani opinii jakieś realne uzasadnienie?
Mogę się odnieść do tego pytania wyłącznie z perspektywy mojej osoby i moich poglądów, ponieważ nie zajmuję się psychologią rozwojową. Sama w dzieciństwie widziałam martwą zwierzynę wiezioną z polowania i choć nie wywołało to u mnie traumatycznych przeżyć, to nie był to jednak miły widok. Z jednej strony nie widzę uzasadnienia dla zabierania dzieci na polowania, jednak jestem daleka od ograniczania komukolwiek konstytucyjnych praw, w tym prawa do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Z całą pewnością jestem przeciwniczką przymuszania dzieci do uczestniczenia w polowaniach, ale żaden normalny rodzic myśliwy raczej by tego nie zrobił.
Czy w swojej pracy wykładowcy i psychologa nie dostrzega Pani w ostatnich latach niepokojącego przewartościowania pewnych cech ludzkich, szczególnie u młodego społeczeństwa, które mogą skutkować podatnością na stres, depresję lub rozwojem innych chorób cywilizacyjnych?
Na pewno covid wprowadził nas w nową rzeczywistość, której skutki zapewne będziemy analizowali za kilka lat. Z całą pewnością życie w strachu o własne zdrowie, chaos związany ze środkami higieny, a także zamykanie ludzi w domach musiało odbić się na zdrowiu psychicznym wielu osób. Na pewno tego typu sytuację gorzej znoszą ludzie niezaradni życiowo. Przed covidem mieliśmy niemalże krainę dobrobytu oraz szczęśliwości, która praktycznie z dnia na dzień zaczęła upadać. Dodatkowo za naszymi granicami toczy się wojna, która wywołuje również poważne skutki gospodarcze i psychozę strachu. Wśród moich studentów są również osoby z Ukrainy i młodzi ludzie z PTSD. Wydaje mi się, że na przestrzeni dwóch najbliższych lat możemy mieć zderzenie z przykrą – biedną rzeczywistością, w której wielu niezaradnych ludzi nie odnajdzie się.