Spotkanie na szczycie

Spotkanie na szczycie

Tym razem nie będzie o problemach współczesnego świata ani dywagacji na temat przyszłości myślistwa. Tym razem będzie kilka ciepłych słów o weekendzie, który już za nami. Już dawno chcieliśmy spotkać się na wspólnych łowach, pogaduchach na żywo i w stanie nieznośnej lekkości bytu bez ciśnienia na cokolwiek, ale aura nie dawała nam szansy przez długi czas. Wreszcie zaklęłam pogodę, rozdmuchałam chmury, zapakowałam spanielka Trullo, moją starą luśnię i wyruszyłam na pogranicze Mazowsza z Podlasiem. Wreszcie z dala od zgiełku metropolii, tam, gdzie czas ściąga nogę z gazu i wszystko toczy się w swoim odwiecznym rytmie. 

Jak dobrze zamknąć wszystkie troski w szkatułce i zostawić ją na dnie szafy, a potem iść z kolegami przez podmokłe łąki ciesząc się pracą spanielka i miłym towarzystwem. To nic, że wypłoszył nam same kury. Więcej emocji było, gdy zaatakowała nas niespodzianie chmara tych podstępnych pomiotów szatana – wampirycznych kleszczoidów, które budzą grozę. Notabene, ściągam je z siebie i spanielka jeszcze dziś. Życie bywa niełatwe, ale nikt nie obiecywał, iż łatwym będzie.  

Za to może i powinno być piękne. Zwłaszcza gdy łowy przeplatają się z wyprawą szlakiem okolicznych miejsc magicznych, a sam Stwórca wygląda zza chmur sygnalizując, że to „gunslabowe” spotkanie było strzałem w dziesiątkę. Stwórca nigdy nie myli się i my też poczuliśmy tę wspaniałą uzdrawiającą energię. Kamilowe łowisko pełne jest atrakcji i gdy tylko zobaczyliśmy zgrupowanie modrzewiowych dworków, wiejskich pradawnych chat, kapliczek oraz zabudowań w otoczeniu malowniczego starodrzewu – wiedzieliśmy wszyscy, że warto odłożyć luśnie do pokrowców aby wyruszyć w podróż w czasie. Skansen w Nowej Suchej jest jednym z tych miejsc, gdzie czas płynie w odmiennym tempie, a rzeczywistość ma zgoła inny koloryt. Przepiękne obiekty wołają o ratunek, tymczasem trudna sytuacja związana z prawem własności skansenu wstrzymuje proces jego konserwacji. Dla drewnianych, dwustuletnich budynków każdy dzień jest ważny. To nasze dziedzictwo kulturowe i powinno być otoczone poważną opieką! – Miśka.

Łowiectwo to także wspólne spędzanie czasu z ludźmi, którzy dzielą podobne zainteresowania. Ten weekend był najlepszym tego przykładem. Udało się w końcu zorganizować towarzyski zlocik piór portalu gunslab.pl! Ja miałem zdecydowanie najbliżej, pełen podziwu jestem dla Miśki Starowicz, która pokonała dla nas prawie 400 km. Jak widać Śląsk to energetyczna stolica kraju bo zabrała ze sobą mnóstwo pozytywnych wibracji. I co najważniejsze podzieliła się nimi. Samo wyjście w teren było symboliczne, skupiliśmy się na zwiedzaniu okolicznych dworów, punktów widokowych, muzeów. Mega dzień, zastrzyk słońca, którego już dawno potrzebowałem – Kamil.

sejfy.pl

Udało się wskrzesić tą iskrę dawnego łowiectwa, którą mogą pamiętać starsi myśliwi lub, o której można poczytać w dawnej literaturze. Po dwóch dekadach łowieckiej egzystencji u każdego myśliwego dokonuje się pewne przewartościowanie. Nawet krótka chwila spędzona wśród prawdziwych przyjaciół przy ognisku jest więcej warta niż dziesiątki najobfitszych polowań bez nich. Jeśli legenda Św. Huberta miałaby tworzyć się dziś, to powstawałaby właśnie z dymu ogniska wznieconego na zgliszczach współczesnego „statutowego” koleżeństwa – Michał.

Polub artykuł

Redakcja